Strona:PL Klemens Junosza Donkiszot żydowski.djvu/212

Ta strona została uwierzytelniona.

całkiem odmienne poglądy i na żaden sposób nie mógł się zaaklimatyzować w koszarach. Nic dziwnego, Senderił był sobie zwyczajny ptaszek i łatwo się z klatką oswajał; Beniamin zaś należał do gatunku wielkich ptaków wędrownych, które co pół roku zmieniają miejsce pobytu i dążą do odległych ciepłych krajów... Gdy taki ptak dostanie się do klatki, to żyć mu nie sposób, przestaje jeść i pić, macha rozpaczliwie skrzydłami i rzuca się na ścianę, szuka szpary, przejścia, przez które mógłby się na świat wydobyć.
Tak też i Beniamin szamotał się rozpaczliwie, myśl o dalszej podróży uczepiła się go jak pijawka i nie dawała mu ani chwili spokoju. — W drogę, w drogę! mówił ciągle do siebie — a we śnie widywał jakieś postacie i słyszał głos wołający:
— Dalej! dalej, Beniaminie, wstawaj i idź dalej!
Zima przeszła jeszcze jako tako, ale gdy wiosenne słońce zaświeciło, gdy dnie były już jasne i ciepłe, wielki podróżnik omało nie szalał z rozpaczy.
Pewnego razu, w piękny dzień wiosenny, jakoś po uroczystościach pamiątki wyjścia z Egiptu, kiedy Senderił, jak zazwy-