Strona:PL Klemens Junosza Donkiszot żydowski.djvu/226

Ta strona została uwierzytelniona.

zamknięty w czterech ścianach więzienia, za kratami — i nie mógł się na świat wydostać!
Bywało, że aż podskakiwał do góry z wielkich cierpień, jakie szarpały mu duszę; chwytał się za głowę, darł z niej włosy, biegał po odwachu i krzyczał wielkim głosem:
— Gewałt! gewałt! Co oni chcą odemnie? co im złego zrobiłem?!
W kilka dni później, w kancelaryi pułkowej zebrali się członkowie sądu wojennego. W sali znajdowało się wielu oficerów, pomiędzy którymi byli również pułkownik i generał.
Beniamin i Senderił, oskarżeni, jako zbiegowie, weszli tam pod silną eskortą. Smutni, ze spuszczonemi głowami, wyglądali oni jak myszy, które wpadły w dzieżkę kwaśnego mleka.
Oficerowie przypatrywali im się bardzo pilnie, robili jakieś uwagi, i rozmawiali coś ze sobą, nie mogąc powstrzymać się od śmiechu.
— Słuchaj-no, Senderił — szeptał Beniamin do swego towarzysza niedoli, podczas gdy oficerowie zajęci byli rozmową, — żebym nawet wiedział, że mnie śmierć cze-