Strona:PL Klemens Junosza Donkiszot żydowski.djvu/230

Ta strona została uwierzytelniona.

wszelkie oczekiwania. Prezydujący w sądzie skinął na jednego z oficerów, znajdujących się w sali — i, wskazując drżących ze strachu zbiegów, zapytał:
— Co myślisz o tych ciekawych egzemplarzach, doktorze?
Doktór wdał się z Beniaminem i jego towarzyszem w gawędkę; pytał ich o to i owo, rozmawiał z nimi dość długo, aż wreszcie spojrzał na generała i, uderzając się palcem w czoło, z gestem znaczącym, rzekł:
— Brakuje tu klepki (do fełt a klepke).
Skończyło się na tem, że sąd wojenny, po niedługiej naradzie, wydał wyrok, uwalniający obudwóch przestępców, nietylko od odpowiedzialności za zbiegostwo — ale zupełnie od wojska.
— Idźcie sobie swobodnie, — powiedziano im, — idźcie zdrowi, gdzie wam się tylko podoba.
Beniamin pożegnał całe zgromadzenie w sposób bardzo uprzejmy i odszedł zwykłym krokiem, jak człowiek prywatny. Senderił natomiast, przyzwyczajony już poniekąd do form militarnych, wykonał przy drzwiach wspaniały zwrot na lewo (przy-