co wychodzi z pod pióra dra Jelinka, rabina i naturalnie filosemity z zasady, — z naszą krajową kwestyą żydowską nie ma bezpośredniego związku. Co nas obchodzą te wszystkie polemiczne i gazeciarskie „jeden hetze“, odbywające się po za granicami kraju, gdy tu... tu, na naszej ziemi, mamy taką masę ciemnych, zacofanych żydów! gdy mamy taką wiecznie jątrzącą się ranę, na naszym własnym organizmie społecznym. Egoizm to może — ale doprawdy, bliższa koszula ciała, niżeli kaftan, jak powiada przysłowie — i zawsze, zamiast przyglądać się cudzym nieporządkom, lepiej i praktyczniej jest zrobić porządek u siebie, o tyle przynajmniej, o ile to jest w naszej mocy...
Otóż — zamiast bujać w dziedzinie teoretycznych mrzonek i iluzyj, zamiast pomstować na żydów, na ich spryt — przebiegłość, zdolność do wszelkiego szachrajstwa i, zamiast ubolewać nad własną niezaradnością — czy nie lepiej zbliżyć się do nich i poznać ich dobrze?
Znajomość, dokładna znajomość nie przyjaciela, jego sił i środków, (choć, co prawda, nie chciałbym tak żydów nazywać) jest już połową zwycięztwa. A cośmy
Strona:PL Klemens Junosza Donkiszot żydowski.djvu/235
Ta strona została uwierzytelniona.