niż na nas, ztąd też on do nas niepodobny, on nam obcy.
On jest obskurant i fanatyk — zasklepiony w swej skorupie, jak ślimak, nieniezdolny do produkcyjnej pracy, bo nie przysposobiono go do niej; nie rozumiejący najbliższych swych sąsiadów, gdyż go odgranicza od nich „mur chiński“, o którym na początku niniejszej pracy mówiłem, — on więc jest wyzyskiwaczem, szynkarzem, lichwiarzem albo faktorem, gdyż inaczej zarabiać na chleb nie umie, a żyć potrzebuje.
Tak, nasze miasta i miasteczka, to są źródła i źródełka kwestyi... żydowskiej, są to siedliska owych „pasorzytów“ a prawdziwiej mówiąc, siedliska nędzarzy ostatniego gatunku, gnieżdżących się w brudnych norach, po trzy familie w jednej izbie — żyjących kartoflami i cebulą, nędzarzy, którzy zaledwie raz na tydzień widują kawałek mięsa. A jednak oni są także ludźmi, i na równi ze wszystkimi, mają prawo do życia.
Nie wiem czy jest kwestya, o której u nas tyle się mówi i pisze, ile o kwestyi żydowskiej — ale niestety i to, co się mówi i to, co się pisze, bardzo mało przynosi pożytku. A przecież kwestya to ważna. Setki
Strona:PL Klemens Junosza Donkiszot żydowski.djvu/237
Ta strona została uwierzytelniona.