gdzie rosną „tajteł i boksen“ (daktyle i chleb świętojański). Ale ziemia święta nie jest jeszcze ostatecznym kresem podróży Beniamina... o, nie! On chce iść dalej... dalej! przez pustynię, do rzeki Sambatyi, tej straszliwej rzeki, przez którą przejść nie sposób, gdyż przez sześć dni w tygodniu wyrzuca ona z siebie gorejące kamienie, burzy się, gotuje i kipi, a odpoczywa zaś tylko w szabas, w którym to dniu, żyd prawowierny podróżować nie może. Beniamin chce dotrzeć aż do „gór ciemności“, gór, przez które nawet tak często w żydowskich książkach wspominany bohater „Aleksander mugden“ (Aleksander macedoński) nie mógł na orle przefrunąć... Beniamin jednak tam dotrze; dotrze, nie zważając na niebezpieczeństwa i trudy, na pustynie, wśród których ryczą straszne bestye „Pipernoter“, „Lindenworim“... na pustynie, gdzie na życie podróżnego czyha zaczajony „gazłen“ (rozbójnik), lub też „tejger“ (turek) gotów zawsze porządnego człowieka zabrać do niedoli i sprzedać go jakiej pogańskiej księżniczce, która w usposobieniu romantycznem przewyższa może Putyfarową Zulejkę...
Strona:PL Klemens Junosza Donkiszot żydowski.djvu/25
Ta strona została uwierzytelniona.