Strona:PL Klemens Junosza Donkiszot żydowski.djvu/36

Ta strona została uwierzytelniona.

kną Zełdę, leży w zapadłym kącie kraju, zdaleka od pocztowego traktu, odcięta prawie zupełnie od świata.
Jeżeli zdarzy się, że przyjedzie do owej mieściny jakiś człowiek obcy, wtenczas otwierają się wszystkie drzwi i okna a cała ludność ogląda przybysza ciekawemi oczami... Przez otwarte okna jeden drngiemu zadaje wiele więcej niż „cztery pytania“ (fier kaszejs)[1].
— Zkąd on się tu wziął? Co on myśli? Przecież nie przyjechałby tak sobie? Coś w tem musi być?!

Wyrastają różne hypotezy. Wnet też znajdą się jacyś dowcipnisie (baali hamcoejs) i na ten temat tworzą koncepta, czasem niebardzo piękne. Mężczyźni, śmiejąc się nieznacznie, gładzą brody; stare kobiety

  1. Jest u żydów zwyczaj, że podczas świąt wielkanocnych syn ojcu zadaje cztery pytania. Pytanie te zawsze jednakowe i jednakowe na nie odpowiedzi należą do tradycyonalnych pamiątek. Abramowicz mówiąc, że zdumieni przybyciem obcego człowieka żydzi, zadają sobie nawzajem więcej niż „cztery pytania“, miał zapewne na myśli stereotypowość tych pytań.