tam, na najwyższej ławce, w łaźni żydowskiej, i Bóg wie coby się z nim stało, gdyby nie wpływ kilku solidnych obywateli, którzy podtrzymali jego silnie zachwiane interesa. Raz Rotszyld stracił tam na jakiejś operacyi dziesięć czy piętnaście milionów — ale w parę tygodni później, Pan Bóg dopomógł... członkowie komitetu byli w dobrym humorze, na najwyższej ławce łaziennej było przyjemnie, ciepło — więc też Rotszyld zarobił tego dnia więcej niż „sto pięćdziesiąt milionów rubli“!!
Mieszkańcy pięknego miasta Tuniejadówki są to wielcy biedacy (sztarke dałfonim), jednak należy im oddać tę sprawiedliwość, że biedacy weseli (lustige kapconim) i dziwnie ufni w miłosierdzie Boże.
Gdyby nagle zapytano mieszkańca Tuniejadówki, zkąd czerpie środki do życia? osłupiałby zrazu i odrzekł dopiero po długim namyśle:
— Jakto? z czego ja żyję? z czego żyję? Czyż nie ma Boga, który nie opuszcza żadnego ze swych stworzeń? Daje on nam teraz, będzie dawał i dalej...
— Ale cóż ty robisz? czy masz w ręku jakie rzemiosło, lub w ogóle sposób do życia?
Strona:PL Klemens Junosza Donkiszot żydowski.djvu/39
Ta strona została uwierzytelniona.