— Chwalić Boga, mam... bardzo ładny głos, śpiewam trochę przy nabożeństwie... Jestem także „a mejheł“ (umiejący wykonywać obrzędowy akt przymierza, któremu żydzi poddają nowonarodzonych synów)... przytem jestem wyborny „maceredler“[1], jedyny w świecie! Czasem skojarzę małżeństwo, to także coś znaczy... mam swoje własne miejsce w bóżnicy... Prócz tego, ale niech to między nami zostanie, trzymam maleńki szynk, który daje się trochę doić... Kozę też mam, ta (byle jej tylko nie urzekli) doi się bardzo dobrze... mam też niedaleko ztąd bogatego krewnego... to, na ciężkie czasy, można i jego trochę doić; no... a oprócz tego wszystkiego, „ist Got a tate“ jest Bóg-ojciec i ludzie miłosierni...! Nietrzeba więc grzeszyć... nietrzeba żądać za dużo...
Należy też, na pochwałę mieszkańców Tuniejadówki, powiedzieć, że nie są rozrzu-
- ↑ „Maceredler“ jest to człowiek, który zapomocą kołka z kolcami wygniata różne desenie na macach, czyli na „przaśnikach“. Niewielka sztuka być takim artystą.