Strona:PL Klemens Junosza Donkiszot żydowski.djvu/65

Ta strona została uwierzytelniona.

— Dobre, żydku... ksob... byciu... ksob!
W kilka godzin potem, wóz, skrzypiąc przeraźliwie, wtoczył się na rynek pięknego miasta Tuniejadówki.
Natychmiast gromada żydówek zbiegła się ze wszystkich stron, zasypując chłopa pytaniami.
Jedna krzyczała:
— Czujesz! skilki choczesz za tego piweń? (za koguta), za cybuli?
Druga pytała:
— Może majesz kartofli?
Inna wreszcie odezwała się:
— Czujesz? a może ty bacził na dorogi żydka? U nas jeden żydka, Beniamka... wczoraj propał jak uw wody!
Zanim chłop zdążył podrapać się w głowę, swoim zwyczajem, i dać odpowiedź, ktoś, chcąc zobaczyć co się więcej na wozie znajduje, podniósł sukmanę, którą był przykryty Beniamin.
Tłum kobiet jednym głosem zawołał: Beniamin!!
Zrobił się gwałt i rejwach niesłychany. Ostre głosy kobiet mięszały się w chóralnych dyssonansach, tak, że le-