miał tylko szabasową kapotę i kożuch. Kapota była atłasowa, błyszcząca, lecz zarazem podarta z przodu i z tyłu, zabłocona, zniszczona i niemająca wysokiej wartości. Była to jeszcze weselna kapota Beniamina.
Kożuch również miał kilka felerów. Przedewszystkiem, futro się w nim już dobrze wytarło, a powtóre, nie posiadał on kołnierza, tylko kawał podszewki.
Należy powiedzieć kilka słów o tym kożuchu, a właściwie o samym kołnierzu. Gdy Beniamin miał się żenić z Zełdą, teść jego przyszły, jak wszyscy zazwyczaj teściowie, bajecznie hojny przed ślubem, radził Beniaminowi, aby sobie sporządził kożuch obszerny, dostatni i ciepły, co też posłuszny zięć uczynił swoim kosztem... Teść, chcąc się przyczynić do uświetnienia owego futra, darował zięciowi kawał żółtej podszewki z własnej swojej kapoty — i kazał urządzić z niej podkładkę pod kołnierz.
— Każ to pięknie wystebnować, — mówił do Beniamina, — i nie żałuj cennego materyału, chciałbym albowiem, żebyś miał kołnierz szeroki, imponujący, porządny i żeby każdy spojrzawszy na ten koł-
Strona:PL Klemens Junosza Donkiszot żydowski.djvu/72
Ta strona została uwierzytelniona.