Strona:PL Klemens Junosza Donkiszot żydowski.djvu/79

Ta strona została uwierzytelniona.

— tam... tam jest dopiero świat — dodał przyciszonym, lecz dobitnym głosem.
— A cóż tam jest?
— Tam? tam jest... „pipernoter“... „lindeworim.“
„Lindeworim? Jakto? ten wielki, straszny robak, który przegryzał zębami kamienie na budowę wielkiej naszej świątyni, za czasów króla Salomona?[1] — zapytał Senderił z nadzwyczajnem zdumieniem.
— Tak, moja duszo, ten sam... Za Tuniejadówką, daleko, jest „Ziemia Izraela.“ Czy chciałbyś tam być kiedy, Senderił?
— A ty?
— Także pytanie! ja tam właśnie chcę iść — i to niezadługo.
— Zazdroszczę ci, Beniaminie, zakosztujesz bowiem słodyczy daktyli i chleba świętojańskiego...

— Ty mógłbyś mieć to samo, gdybyś

  1. Skarbnica legend żydowskich jest niewyczerpaną. Fantazya, właściwa wszystkim wogóle ludom wschodnim, wytworzyła u nich mnóstwo podań dziwnych, wymarzyła cały świat aniołów i złych duchów, najdziwacznejszych bestyj i olbrzymów. Przy sposobności pomówimy o tem obszerniej.