Znajomość filologii słowiańskiej niewiele mogła.
Nasi podróżni puścili się znów w drogę. Beniamin uczuwał jakiś ból w łydkach — zdawało mu się przytem, że mu ktoś nogi podciął. Jak koń podbity, wielki podróżnik kulał i podskakiwał pociesznie, panował jednak nad sobą i nie położył się na drodze, lecz szedł wytrwale.
Tak szli długo, długo, do samego wieczora, aż przyszli do wsi Pijawki, gdzie łatwo odnaleźli karczmę.
Wszedłszy do karczmy, Beniamin rzucił się na podłogę w sam kąt, ażeby rozprostować kości i cokolwiek odetchnąć. Senderił zaś, jak stara i doświadczona gospodyni, zakręcił się po izbie, ażeby wyspekulować kolacyę.
Arendarz, nie bez pewnego,zdziwienia, przypatrywał się dwom podróżnym, zgoła niepodobnym do stałych pasażerów, przejeżdżających i wstępujących do karczmy. Naturalnie, że pragnął zaspokoić swą ciekawość, co mu przyszło z łatwością, gdy zabiegliwy Senderił, pomimo spuchniętej gęby, bardzo do gawędki był chętny.
Zamieniwszy zwykłe „Szołem ałejchem“, szynkarz zarzucił gościa pytaniami:
Strona:PL Klemens Junosza Donkiszot żydowski.djvu/97
Ta strona została uwierzytelniona.