Słusznie mówi Małka, właścicielka sklepu i zajazdu „pod Zielonym Łabędziem”, że człowiek żyje od godziny do godziny, od jarmarku do jarmarku.
Zdanie to podzielają w Czarnembłocie wszyscy żydzi bez wyjątku; pisze się na nie dorosły, czy nieletni, bogaty kupiec zbożowy i najbiedniejszy łapserdak; dla każdego bowiem dzień jarmarczny jest dniem radości i wesela.
Zawczasu też mieszkańcy Czarnegobłota czynią przygotowania, aby wystąpić godnie w chwili tak ważnej.
Kupcy sprowadzają świeży towar do sklepów, szynkarze trunki, przekupnie szykują pieniądze, faktorzy języki, biedne żydówki starają się zawczasu o zapas niedojrzałych owoców, pieką pierniki, makagigi, obwarzanki, całe miasto jest w ruchu gorączkowym.
Nietylko w Czarnembłocie o jarmarku myślano, ale i w okolicy robiono przygotowania na ten dzień ważny.
Drobna szlachta i chłopi robili przegląd dobytku i namyślali się, coby kupić, a co sprzedać; kobiety myślały o trzodzie, drobiu, o nabiale, jako o środkach do zdobycia chustek kraciastych, perkalików, płócienek, wstążek, korali i bursztynów ze szkła, paciorków i tych rozmaitych świecideł, bez których wiejska elegantka nie może się obejść.
Cała prawie ludność wioskowa była gotową do wielkiej wyprawy, a dodać trzeba, że w okolicy wioski były gęsto zamieszkałe w części przez chło-
Strona:PL Klemens Junosza W sieci pajęczej.djvu/10
Ta strona została uwierzytelniona.