do spisania protokółu kazał go przyprowadzić, wstać już nie mógł; był nieprzytomny i mówił od rzeczy, a z urywanych słów można było rozumieć, że prosi o coś, obiecuje odrobić, zapłacić...
Nazajutrz odwieziono go do powiatowego miasta, do szpitala, a ztamtąd, po tygodniu na cmentarz.
Zmarł, nie odzyskawszy przytomności.
Dużo ludziom dał do myślenia i do mówienia postępek Rokity i jego śmierć rychła w szpitalu i biedny los wdowy oraz sierot, jakie pozostawił. Opowiadali jedni drugim o zbrodni ze wszystkiemi szczegółami, a niejeden, chociaż nie widział i nie wiedział, to zmyślił sobie, byle tylko coś powiedzieć; ale dzień za dniem szedł, świeże kłopoty, świeże nowiny przynosił, więc powoli zapominali ludzie o Michale i zanim jeszcze mogiła dobrze zadarniła się nad nim, już mało kto biednego Rokitę wspominał, czasem tylko w kościele poczciwy kto za jego duszę westchnął prosząc Boga o miłosierdzie dla grzesznika.
Rokicina z dzieckiem najmłodszem w służbę aż na trzecią wieś poszła, trzech starszych Rokiciaków, jako że już do lżejszej roboty byli zdatni, do folwarku w sąsiedztwie przyjęto. Dwaj przy