Strona:PL Klemens Junosza W sieci pajęczej.djvu/113

Ta strona została uwierzytelniona.

tygodni ogromny, drabiniasty wóz koszów i drobiazgów różnych do stacji kolei odstawia. Ojcowie, ci najbardziej co gruntu mają niewiele, chętnie chłopców na naukę do kołodzieja, do kowala, do koszykarza oddają, gdyż na przykładzie zobaczyli, że kto ma fach w ręku, ten może spokojnie żyć i pracować, choć roli własnej nie mając. Onać bo zawsze jednakowa, jak ją Pan Bóg stworzył, nie powiększy się, ani pomniejszy, a ludzi wciąż przybywa. Dwanaście morgów dość było dla ojca, ale dla jego trzech lub czterech synów, to już tyle znaczy co i nic. Jeden się musi przy gospodarstwie zostać, a innych spłacić, aby mieli o czem w inny jaki sposób na kawałek chleba poczciwie zapracować — a już najlepszy sposób zapracowania, jeżeli kto roli nie posiada, to rzemiosło. Rzemieślnik uczciwy, rzetelny, nie fuszer, słowny a pracowity i oszczędny, zawsze do grosza dojdzie i poszanowanie u ludzi ma.
Nieraz, przy święcie, stateczniejsi gospodarze gawędzili o tem, nieraz zastanawiali się, jakby dopomódz tym nieopatrznym biedakom, co jak muchy w sieć pajęczą, uwikłani zostali. Myślą kasę przy gminie zasilić, oszczędności swoje tam składać, aby w razie potrzeby, zagrożonym, uczciwą pożyczką przyjść w pomoc — a i o tem także była mowa, że pożyczka, choćby najdogodniejsza i najtańsza, nie zbawi, jeżeli ten, kto jej potrzebuje, nie wejrzy w siebie, nie zrzeknie się złych nałogów, nie dołoży pracy i trudu.
Tak myśleli ludzie stateczni, a dobra to rzecz,