brana fala wody, gdy pozrywawszy groble i szluzy, szaleje.
W dniu jarmarcznym nawet bogobojni i uczeni żydzi, wyłącznie oddający się rozmyślaniom i czytaniu ksiąg, przerywali swe zajęcia i wychodzili na rynek, aby napaść oczy przyjemnym widokiem, aby swoją obecnością uświetnić dzień nadzwyczajny.
I słusznie wydawać się mogło tym myślicielom, że w owym dniu wyjątkowym rodzinne ich miasto Czarnebłoto jest niby królową wiosek, do której wszystek lud okoliczny przychodzi z pokłonem i darami, że jest wielką świątnicą handlu i śpieszy do niej naród wszelki, aby złożyć dziesięcinę w bydle, zbożu i wszelkim towarze, a ten wielki krzyk i harmider to niby pieśń pochwalna na cześć Czarnegobłota, odśpiewana przez tysiące głosów różnorodnych.
Jest to dzień życia i dzień żniwa dla tych, którzy dni siewu nie znają.
Dom „pod Zielonym Łabędziem“ jest w oblężeniu, a i we wszystkich innych szynkach aż się roi, bo dzień jarmarczny tem się jeszcze odznacza, że wzbudza w ludziach wielkie pragnienie do picia. Wiedzą o tem dobrze szynkarze i dbają pilnie, aby zawczasu zasilić źródła, do których przyjdą spragnieni dla ochłody, lub rozgrzania.
Zbliża się południe, złota kula słoneczna pali się na wysokościach, gorące promienie rzucając na ziemię; na rynku zgiełk coraz większy, po kra-
Strona:PL Klemens Junosza W sieci pajęczej.djvu/21
Ta strona została uwierzytelniona.