Strona:PL Klemens Junosza W sieci pajęczej.djvu/35

Ta strona została uwierzytelniona.

kiem słowem! Mnie dyfamować, mnie, Błażeja Pokrzywę! Mnie, którego na dziesięć parafji wokoło dziadowskim królem zowią! Ja na jarmarkach pierwszy, ja na odpustach pierwszy, ja na zaduszkach pierwszy; ja sto pieśni znam dziadowskich, a jedna nad drugą dziwniejsza; ja dziesięć głosów różnych dobyć potrafię, a jeden nad drugi silniejszy; ja wiem, co przede dworem zaśpiewać, co przed chałupą, co przed kościołem, co przy cmentarzu, a co na jarmarku pasuje. Ja nie przybłęda z końca świata, ani nie kaleka z wypadku, ani chleba z biedy proszący, — ja dziad z dziada pradziada, rodzony; mój ojciec dziadem był, a matka też z dziadowskiego rodu: jeszcze panną była, a już za babę chodziła po świecie!
Odsapnął i usiadł na mostku, zpod którego był wyszedł. Z gniewu widocznie jeść mu się zachciało. Zapuścił rękę w sakwę i szukać zaczął, mówiąc do siebie pół głosem:
— Naród jest miłosierny, daje chleb i trojaki... Insza baba i jajko do garści wciśnie i okrasy nie pożałuje, a za zielę dobre od słabości, za zamówienie, za odczynienie, za każdą przysługę zapłaci. Dobry i miłosierny naród, jałmużnę daje i ubogich wspiera. Trafi się i taki Wasążek, coby i psu z gardła wyciągnął, dusza zatracona, ale rzadko...
Brzęknęło coś w torbie, flasza z gorzałką zapewne; dziad ją do ust chciwie przyłożył i ciągnął długo, potem rozmaite wiktuały wydobywał i jadł powoli.