Mieszkał w Olszance pewien żydek, nazwiskiem Chaskiel Wiatrak. Znano go dobrze, gdyż z okolicznych wiosek u wielu gospodarzy, czy to z włościan, czy z drobnej szlachty miał należności pieniężne.
Stało się to w ciągu dziesięciu lat, a tak jakoś cicho, gładko i delikatnie, że sami dłużnicy nie mogli zmiarkować, kiedy i jak znaleźli się w Chasklowej kieszeni.
W tem właśnie sztuka.
Chaskiel dla wszystkich swoich dłużników był bardzo uprzejmy, serce miał, jak z wosku, nie dokuczał, nie egzekwował, chyba takich tylko, o których wiedział, że już są na dokończeniu.
Takich dusił bez miłosierdzia i zabierał im wszystkie resztki, przyczem jednak bardzo ubolewał, prawie że płakał.
Mówił, że czyni to z konieczności, że musi ratować swoje mienie, swój grosz krwawo zapracowany, — no a kto ratuje z płonącego budynku sprzęt jaki, to nie bierze go delikatnie i przez rękawiczki, ale chwyta go silnie, aby go tylko od spalenia ocalić.
Wszakże, kto miał jeszcze cokolwiek, kto wreszcie był zdrów, zdolny do zarobkowania, mógł żyć z Chasklem Wiatrakiem, jak z bratem.
Chaskiel lubił mówić o sobie, że jest złoty ży-
Strona:PL Klemens Junosza W sieci pajęczej.djvu/43
Ta strona została uwierzytelniona.
ROZDZIAŁ DRUGI.