ni igły, szpilki, nici, wstążki, tasiemki, guziki, co kto chciał.
— Ja to mam, aby ludziom wygodzić — mówił.
Jeżeli sprzedał babie igłę, to wręcz mówił, że nie chce pieniędzy, będzie zadowolony, jeżeli dostanie jajko... I byli zadowoleni oboje: i Chaskiel i baba, nawet więcej, niż Chaskiel, bo on tylko jajkiem, a ona nową igłą i przeświadczeniem, że nabyła ją nienaruszywszy gotowizny, tak trudnej do zebrania.
Nietylko kobiece towary znajdowały się w przepaścistych kieszeniach Chaskla: umiał on z nich wydobyć w razie potrzeby paczkę tytuniu, ołówek tabaki, kilka papierosów, cygaro, a co najważniejsza, flaszkę mocnej, palącej jak ogień, wódki dla chłopów i flaszkę czerwonej, a słodkiej jak cukier, dla kobiet.
I to wszystko można było mieć od Chaskla, nie wydawszy ani złamanego grosza, za głupstwo: za jajko, za motek przędzy, za kawałek płótna, za kurę, kaczkę, za garniec zboża, bo Chaskiel nie wybierał: brał, co mu dawano, prawie bez targu.
Po tygodniowym pobycie na wsi, Chaskiel udał się do Michała Rokity, aby wynająć od niego furmankę do miasteczka na targ, i to był początek zawiązania stosunków, które się potem tak ślicznie zaplątały i zamotały.
Rokita zaprzągł konia do wozu i zajechał przed ogród po Chaskla i po jego towar. Był koszyk drobnego agrestu i koszyk niedojrzałych małgorza-
Strona:PL Klemens Junosza W sieci pajęczej.djvu/46
Ta strona została uwierzytelniona.