życzonych tak chętnie, uprzejmie i bez żądania rewersu w Czarnembłocie, tak trwało ciągle, bez przerwy. Rokita trochę pił, trochę gotówki brał, trochę oddawał, to znów dopisywał i znów oddawał, pieniędzmi lub ziarnem, odrabiał furmankami, a rachunek trwał zawsze i zwiększał się stale bez końca.
Z biegiem czasu, po dziesięciu latach szczęśliwego przemieszkiwania w Olszance, Chaskiel trochę ociężał; nie był już taki kłaniający się i usłużny, jak dawniej, w drobniejszych interesach wyręczał się żoną i dziećmi, nawet powierzchowność jego uległa pewnej zmianie: cokolwiek zmężniał i spoważniał.
W tym to czasie, po dziesięciu latach stosunku i znajomości, dla Rokity zaczął się robić obojętnym, a czasem nawet i cierpkim. Chaskiel znał się nietylko na gęsiach, mleku, skórkach zajęczych, wódce i tym podobnych towarach, ale był także wielkim znawcą ludzi i każdego umiał najdokładniej ocenić ile wart.
Rokita był chłop dobrej ceny. Miał własne gospodarstwo, parę koni, kilka sztuk bydła, a przytem odznaczał się niesłychaną siłą i pracowitością. Czasem się upijał, ale gdy wziął się do kosy, cepów, lub siekiery, robota paliła mu się w ręku. To także Chaskiel zauważył i policzył; dla tej zalety dał Rokicie kredyt, ale kredyt ten był już na wyczerpaniu i Chaskiel zaczynał trochę głową kręcić, co nie jest bynajmniej dobrym znakiem; kilkrotnie zapytywał Rokitę, gdzie pieniądze podziewa i czy je w ziemię zakopuje?
Strona:PL Klemens Junosza W sieci pajęczej.djvu/49
Ta strona została uwierzytelniona.