długo już będę mógł wam robić takie grzeczności.
— Dlaczego?
— Wyście mi już bardzo dużo winni; wy może sami nie wiecie ile. Trzeba raz zrobić porządek.
— Niby... jakże to porządek?
— Obrachować, co się należy i zapłacić.
— Skądże ja wam zapłacę, kiedy nie mam?
— Aj, macie, macie, Michale!
— Co?
— A grunt? Nie rachujecie gruntu? Takie porządne gospodarstwo, z dobrem zabudowaniem. Bardzo ładny majątek!
— Więc niby co? Co mój grunt ma do waszego długu?
— Wy się pytacie? Sprzedajcie grunt, a mnie zapłaćcie dług.
— A ja się gdzie podzieję, a dzieciom co zostawię?
— To mały frasunek. Taki człowiek jak wy, Michale, to się wszędzie podzieje. Was na każdy folwark z wielką chęcią wezmą, bo wy dobry robotnik. Wy jesteście tyle warci, co dwa fornale, albo co dwa parobki, co trzy parobki! Wy możecie mieć ładną pensję, ładną ordynarję, porządną stancję, w czworakach, możecie sobie żyć, jak A dzieci? Koniecznie dzieciom trzeba zostawiać grunt? Wcale nie koniecznie! ja moim dzieciom żadnego gruntu nie zostawię.
— Bo Chasklowe dzieci żydowskie, a moje gospodarskie.
— To co? Gospodarskie też mogą być bez.
Strona:PL Klemens Junosza W sieci pajęczej.djvu/52
Ta strona została uwierzytelniona.