Ignacy Młynarczyk z Olszanki i Kajetan Sobieński z Brzozówki zawsze z sobą trzymali kompanję i żyli w przyjaźni jeden z drugim. Byli to ludzie rozsądni, pracowici i trzeźwi; obadwaj piśmienni, lubili czytywać książki, obadwaj doświadczeni, a miłujący bliźnich, zdrowym chłopskim rozumem pojmowali położenie rzeczy. Bolało ich to bardzo, że pewna część, jeżeli nie połowa gospodarzy, siedzi w żydowskich kieszeniach, bolało ich, że ludzie są po większej części bezradni, że nie rozumieją, jakimby sposobem los swój poprawić, spokojne życie prowadzić, dzieciom dać dobry przykład i przysposobić je do pracy.
A to przecież taka prosta rzecz: „Nie pij, nie będziesz pijakiem; pracuj, nie będziesz próżniakiem; oszczędzaj, nie będziesz biedakiem.“ To tylko nieszczęście, że ludzie prostych rzeczy rozumieć nie chcą, że są słabi, dają się skusić namowom złych i podstępnych wydrwigroszów; że brną w długi, jak w błoto, jakby nie wiedzieli, że z takiego bagna wyjścia niema; że gdy człowiek w nie wejdzie, to pogrąża się po kolana, po pas, po szyję, aż utonie w niem bez ratunku.
Nieraz wieczorem, albo po południu w święto, szła o tem między przyjaciółmi gawęda, a do tych dwóch ludzi — do Sobieńskiego i Młynarczyka — przyłączali się stateczniejsi i rozumniejsi gospodarze z Brzozówki, z Olszanki i okolicznych wiosek.
Strona:PL Klemens Junosza W sieci pajęczej.djvu/60
Ta strona została uwierzytelniona.
ROZDZIAŁ TRZECI.