rosła i marniał ten materjał bez pożytku, umyślił tedy Młynarczyk, że dobrze byłoby znającego człowieka sprowadzić, żeby i sam miał zarobek i młodych chłopaków koszykarstwa uczył. Po naradzie z Kajetanem napisali do Piotrka do Warszawy list o koszykarza. Będzie wyplatał bryczki, wasągi, będzie robił kosze i delikatniejsze wyroby. Jakoż znalazł się młody chłopak taki zdatny, że nietylko kosze, ale nawet krzesełka bardzo ładne robił. Pierwsze sześć zaraz kupił ksiądz proboszcz z Zimnej Woli, drugie sędzia z Zatraceńca — i wszystkim się te sprzęty niezmiernie podobały, jako leciuchne, zgrabne, wygodne, mocne i tanie.
Po powrocie Piotrka z Warszawy, Kajetan, co miał uzbieranego grosza, włożył w kuźnię, w drzewo, w żelazo i w imię Boże, po nabożeństwie fabryczkę otworzyli.
— Ty, Piotruś, rzekł ojciec, — wozy i bryczki kuj, a ja sobie, jako i dawniej, będę koło gospodarstwa chodził i źrebiątka hodował.
Piotrusia do pracy nie trzeba było namawiać; rozumiał on jej znaczenie i próżnować nie lubił, ale myśl jego wybiegała często poza kuźnię do Olszanki, do owego sklepu, w którym gospodarzyła tak zręcznie ładna Franusia.
Jednej niedzieli pojechał tam z ojcem po południu. Młynarczykowa zakrzątnęła się żwawo, aby gości przyjąć; nastawiła samowar, nakryła stół, podała chleb świeży, pachnący, na kapuścianym liściu upieczony, masło, ser, trochę miodu, trochę gruszek, — co było w domu.
Strona:PL Klemens Junosza W sieci pajęczej.djvu/63
Ta strona została uwierzytelniona.