Strona:PL Klemens Junosza W sieci pajęczej.djvu/65

Ta strona została uwierzytelniona.

— A ja akurat byłam i poszłam piechotą... bo myślałam...
— Co takiego myślałaś...
— Powiedzieć ci?
— Oj, — powiedz...
— Nie chcę, bo schardziałbyś zanadto...
— No, moja Franeczko...
— O, już twoja?!
— Powiedzże, powiedz... tak proszę...
— Myślałam... że ciebie tam zobaczę.
— O moja jedyna...
— Znowu moja!
— Już to Franusiu; inaczej być nie może... Życie mi nie miłe bez ciebie... Póki byłem w nauce, tom cicho siedział, nie mówiłem nic... tylkom codzień Boga prosił, żeby mi cię kto nie złapał...
— Myślisz, że jabym się dała złapać tak łatwo!
— Dziś, gdy już mam swój kawałek chleba, to myślę, że niema co zwłóczyć...
— Jaki to pośpieszny..!
— Poproszę ojca, matki, niech się twoim rodzicom pokłonią... i...
— A mnie to nie poprosisz? Ja to dla ciebie nic?
— Ja cię właśnie teraz proszę, Franusiu — zostań moją żoną.
Dziewczyna zarumieniła się, jak wiśnia; Pietrek nalegał.
— Franusiu, no... cóżeś tak zamilkła, nie ży-