czliwa mi jesteś — nie kochasz? — powiedzże choć słówko.
— A gdybym powiedziała, że nie...
— To nie prawda, ty tak nie powiesz... Ja wiem.
— Więc dlaczego zapytujesz... skoro wiesz.
— Moja jedyna... Ja jutro ojca prosić będę. Niech nam pobłogosławią. Zobaczysz, jak będę dbał o ciebie. Bryczuszkę ci zrobię prześliczną...
— Nie potrzeba. Do tej pory na wozie jeździłam i jeździć będę nadal tak samo. Bryczkę zrób na sprzedaż.
— A co dla ciebie?
— Bądź tylko dla mnie dobry, mnie więcej nie trzeba... Teraz to już ci mogę powiedzieć, żem tęskniła za tobą, że mi było bardzo, bardzo smutno i że bałam się...
— Czego?
— Albo ja wiem; myślałam, że się odmienisz w Warszawie, że inna ci się podoba, ładniejsza i bogatsza, że o mnie zapomnisz... ale widzę, że ty dobry jesteś, Piotruś... Pamiętałeś o swojej Frani.
— Teraz się już nie rozłączymy. Ojcowie przeszkody nam robić nie będą...
— A może, — zapytała figlarnie.
— Nie, nie...
Długo, prawie do samego wieczora młodzi gwarzyli swobodnie w ogródku, pod oknem. On opowiadał jej o Warszawie, o pięknych gmachach i kościołach, jakie tam widział, o ulicach szerokich, ogrodach, o mostach żelaznych, Saskiej kę-
Strona:PL Klemens Junosza W sieci pajęczej.djvu/66
Ta strona została uwierzytelniona.