— Eh, eh! To nie rzecz, Michale, duszę na zgubę wiekuistą dać.
— Nie rzecz... nie rzecz... nie godzi się i grzech, ale kiedy coś gada, a namawia, jak żywe. Raz w polu byłem i tak mnie męczyło; jeno figura na miedzy stała, Męka Pańska... Krzyż święty... i zbudziło się we mnie sumienie i cisnęło mnie na kolana... I począłem ryczeć z żałości, aż się we mnie coś obrywało we środku, i wiłem się, jak robak, pod owym krzyżem i w prochu się tarzałem, zmiłowania proszący... I zelżyło mi jakoś, żem przez kilka dni spokojniejszy chodził i jakoś lepszy we mnie duch wstąpił, spodziewanie jakieś, że może odmiana nastanie... A było tak dwa dni, może trzy, aż raz spotkałem go wieczorem...
— Chaskla?
— Tak; szedł przez wieś, a pyszny był, z góry stąpał, z góry patrzył. „Hej — woła — ty Michał, jutro masz raniutko z furmanką do mnie przyjechać!“ Ty, Michał! sługa ja jego, czy co? Taka mnie ogarnęła złość, że aż mi się krwawo w ślepiach zrobiło; zacisnąłem jeno pięści, alem jakoś zmilkł, a on poszedł sobie do licha...
— I na drugi dzień byłeś, bracie, z furmanką?
— Byłem, po okowitę mnie posyłał do gorzelni. Ciężar duży, droga krwawa, błoto osiami się garnęło, ale przywiozłem.
— Zapłacił ci chociaż?
— Ale, zapłacił! Powiedział, że jemu się należy, obiecał, że trochę mi ulży i nie będzie się
Strona:PL Klemens Junosza W sieci pajęczej.djvu/72
Ta strona została uwierzytelniona.