Strona:PL Klemens Junosza W sieci pajęczej.djvu/77

Ta strona została uwierzytelniona.

dobrze dusić, to i dusi. Wszyscy my, mój Michale, na takim wózku jedziemy, a jak ty teraz prowadzisz konia na zmarnowanie, tak ja zeszłego miesiąca zmarnowałem krowę. Na procencik to poszło, na procencik.
Droga rozchodziła się. Rokita do Czarnegobłota wprawo miał zwrócić, Wasążek zaś do Kopytkowa wprost.
— No, bywaj zdrów, Michale, — rzekł szlachcic. A niedopuszczaj sobie bardzo do głowy. Bóg miłosierny. Będzie lepiej, jak złe minie.
— Bądźcie zdrowi, panie Walenty, jedźcie z Bogiem.
W kilka godzin później Rokita wychodził z miasteczka pieszo. Koń został u Chasklowego szwagra, a otrzymane trzydzieści rubli miały być złożone jako okup za pewien czas spokoju.
Na tym to czasie duże Rokita sobie nadzieje budował. Myślał o tem, że w spokojności zarobi, że trochę zboża omłóci, krowę sprzeda i wspomoże się na kupno drugiego konia.
Tak rozmyślając, szedł ku swej wiosce, przyśpieszając kroku, aby jeszcze zdążyć przed nocą.


ROZDZIAŁ PIĄTY.

Nastała zima. W Brzozówce w nowozałożonej kuźni robota szła doskonale; stelmach musiał przyjąć czeladnika, koszykarz wziął dwóch chłopaków wiejskich do nauki, aby z nich w przyszłości mieć