stopnia rzucały światło na stopniowe kształtowanie się tej wielkiej duszy.
Zanim mówić zacznę o młodzieńcu, co do furty kartuzów we Włoszech kołatał i tam do końca życia zagrzebać się pragnął, zanim wspomnę o braciszku zakonnym, który pieszo z Lubartowa do Warszawy szedł, aby święcenia otrzymać, o gwardyanie lubelskim, kaznodziei, myślicielu — powiem wpierw o Janie Leszczyńskim.
Pomimo dość znacznej różnicy wieku, ze ś. p. Piotrem Jaksą Bykowskim łączyły mnie bliższe stosunki. Był on dla mnie bardzo życzliwy, a i ja lgnąłem do niego.
Pociągała ku sobie jego postać niezwykła, oryginalna, sposób opowiadania i niezrównany humor, czysto rodzimy, swojski.
Była w tym humorze rubaszność, ale i jędrność i trafność sądu; był dowcip samorodny, nie robiony, lecz taki, co przychodzi niewiadomo skąd, zjawia się jakby za dotknięciem czarodziejskiej różdżki.
Nieraz całemi godzinami słuchałem opowiadań pana Piotra o jego czasach stu-
Strona:PL Klemens Szaniawski Ojciec Prokop.djvu/17
Ta strona została uwierzytelniona.
— 15 —