a, życie wyposażyło go hojnie, dawszy mu urodę, zdrowie, majątek, pozycyę towarzyską, wybitne zdolności do nauk, zapał, siłę, dar zjednywania sobie ludzi, słowem, wszystkie warunki do ziemskiego szczęścia.
— Znałem go dobrze — mówił Jaksa — przyjaźniliśmy się, należeli do jednego grona; bawił się z nami. Wesoły był, bo myśmy się wówczas weselili wszyscy, licho wie dlaczego. Któżby się mógł spodziewać wówczas, co w tym człowieku siedzi? Czy ja myślałem, że kiedyś głowę przed nim schylać i rękę jego całować będę? Bo widzisz — dodał w tonie poufnej informacyi — taką rękę całować trzeba, bo ona jest jak święta. Nie habit czyni mnicha, ale serce, a w nim jest takie serce, jak katedra; tysiące ogarnia... Taka dusza wielka, że... ja się jej aż boję. Trzeba ci wiedzieć — dodał, zniżając głos i przybierając minę tajemniczą — trzeba ci wiedzieć, że dusza duszy nierówna, każda ma swoje wymiary. Są takie małe, że gdyby którą z nich umieścić, za przeproszeniem, w prosięciu, to
Strona:PL Klemens Szaniawski Ojciec Prokop.djvu/19
Ta strona została uwierzytelniona.
— 17 —