— Ja tam nie wiem. Może przebrany emisaryusz, nie chcę! Idź sobie, mój człowiecze i daj mi święty pokój. Dobranoc!
— Bóg zapłać...
— Ale uprzedzam, żeby i u chłopów noclegu nie szukać, bo ja ambarasu potem mieć nie chcę... Na końcu wsi jest karczma, tam żyd wszystkich przyjmuje.
Chłop, przy tej rozmowie obecny, wyszedł za młodym zakonnikiem i dał mu u siebie schronienie, w stodółce: garść słomy i dach nad głową, więcej też podróżny nie pragnął.
W Warszawie arcybiskup‑metropolita Fijałkowski wyświęcił brata Prokopa na księdza w roku 1846 i odtąd zaczyna się działalność świątobliwego męża, jako kapłana, kaznodziei, autora.
. | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . |
Tu znów do osobistych wspomnień zwrócić się muszę, do Lublina, do domu mego dziadka, u którego ojciec Prokop częstym bywał gościem. Bywali też tam inni za-