konnicy z tego klasztoru, a nieraz i cały konwent. Patrzyłem już wówczas na ojca gwardyana z podziwem i uwielbieniem, a miało ono podwójną, przyczynę, raz, że go czczono powszechnie, że mówiono o nim jako o człowieku wielkiego serca i rozumu, a powtóre, że zbudował przy kościele kaplicę, która wydawała mi się ostatnim wyrazem architektonicznego piękna.
Mniemałem, że nic wspanialszego na świecie nie ma. Całemi godzinami stać mogłem w kościele i podziwiać ołtarz i rzeźbioną statuę Matki Zbawiciela, w różnobarwnem oświetleniu, zwłaszcza, gdy jasne promienie słoneczne przez kolorowe szyby okien wpadały do wnętrza. Lubiłem patrzeć, a szczególniej, gdy kościół był pusty i nikt mi w tej czynności nie przeszkadzał; wówczas z ciekawością dziecka, ze czcią, a zarazem z pewną nieokreśloną, niedającą się niczem usprawiedliwić obawą, przez kraty drewniane, zamykające kaplicę, zaglądałem do jej wnętrza. Tak tam było uroczyście, cicho a pięknie; na stopniach
Strona:PL Klemens Szaniawski Ojciec Prokop.djvu/30
Ta strona została uwierzytelniona.
— 28 —