Strona:PL Klemens Szaniawski Ojciec Prokop.djvu/32

Ta strona została uwierzytelniona.
—  30  —

rozmowy tej słuchać. Nie zawsze mogłem zrozumieć dokładnie, o co idzie, ale samo słuchanie sprawiało mi wielką przyjemność.
Zrobiłem wówczas pewną obserwacyę. Ojciec gwardyan, który mi się wydawał takim wielkim, rozumnym i poważnym, nieraz śmiał się, żartował i rozmawiał, tak samo jak inni ludzie. Wówczas na jego twarzy pojawiał się uśmiech, a oczy przybierały wyraz łagodny; to naprowadziło mnie na myśl, że ten człowiek musi być także bardzo dobry, w tem znaczeniu, że gdybym coś spsocił, to potrafiłby przebaczyć i nie ukarać.
Tak mi się to przekonanie w głowę wbiło, że miałem chęć, dla sprawdzenia, czy się nie mylę, urządzić jakiego figla; powstrzymywała mnie jednak obawa dziadka, który był surowy, a przynajmniej takiego udawał.
Dawne to rzeczy — przeszły, minęły. Starsze pokolenie wymarło, młode wzrosło i już starzeje, a obrazy przeszłości rysują się w pamięci jasno, wyraźniej może, niż