we postacie zakonników z brodami, w habitach przepasanych białym sznurem. Kochałem tych Ojców, gdyż byli łagodni, jak gołębie, w obejściu serdeczni, mający zawsze przychylne słowo na ustach i uśmiech dobrotliwy, bo chętnie rozmawiali z dzieciakiem, obdarzali nieraz obrazkiem, kwiatem, lub smacznym owocem; kochałem ich — i zarazem na ich widok doznawałem pewnej trwogi.
Utroiłem sobie w małej głowinie, że oni są niby na świecie, a jednak nie na świecie; że między życiem a śmiercią, między zielonemi polami, a świeżo wykopanym grobem na cmentarzu, między tym a tamtym światem, między ziemią a niebem — koniecznie stać musi kapucyn. Zdawało mi się, że ci Ojcowie w grubych habitach, w sandałach, są stróżami jakichś wielkich tajemnic, że znają doskonale świat pozagrobowy i wiedzą, co się w nim dzieje, i to właśnie nadawało im w moich oczach pewien nadzwyczajny urok.
Strona:PL Klemens Szaniawski Ojciec Prokop.djvu/9
Ta strona została uwierzytelniona.
— 7 —