nych. O! nigdy nie zapomnę tego sklepu! Co też tam zabawek! a Tata kazał mi wybierać, co tylko mi się podoba. Byłabym chciała cały sklep wybrać, nie mogłam się namyślić; i prosiłam Taty i Mamy, żeby mi sami wybrali. Kupili mi wielką lalkę, prawie tylą jak ja, całe miasto z domami, z kościołami, z drzewami, śliczny teatrzyk malowany, i woziwodę z beczką, z wozem i z koniem; sama zaniosłam te zabawki do karety, Paweł lokaj poustawiał je na ziemi, a ja wsiadłam w tyle między Tatą i Mamą, i oka nie spuściłam z moich zabawek. Za każdem stuknięciem karety krzyczałam, bojąc się, żeby się nie popsuły. Ale szczęśliwie dojechały do domu, i ja nie wiedziałam co robić z wielkiej radości; bo miałam przecie rzeczy, które do mnie samej należały, i nikt mi ich nie zabierał, jednak żałowałam, że moje kuzynki choć z daleka widzieć tego nie mogły.
Po obiedzie przyjechała jakaś pani z córeczką Ewunią, ja jej pokazałam moje zabawki; ale gdy lalkę zaczęła rozbierać i ubierać, wyrwałam jej, mówiąc:
— Oddaj! to nie twoje: to moje!
Ewunia złapała lalkę za nogi, ja znowu jej wyrywałam:
— Oddaj-no, oddaj! Ja mam teraz moją Mamę! nie pozwolę ci się tak bawić lalką, bo to lalka moja.
Mama usłyszawszy to, przybiegła z drugiego pokoju i zaczęła mnie strofować.
— A! — powiedziałam jej, — moje kuzynki zupełnie tak ze mną robiły; jam nie mogła tego z niemi robić, bo tam nie miałam ani Mamy, ani Taty; ale tu...
— A czy ci to było przyjemnie? — spytała się Mama.
— O! bardzo niemiło! — odpowiedziałam.
Strona:PL Klementyna Hoffmanowa - Wybór powieści.djvu/028
Ta strona została przepisana.