Strona:PL Klementyna Hoffmanowa - Wybór powieści.djvu/038

Ta strona została przepisana.

musiała odpowiedzieć: niegrzeczne. I takeśmy płakały, tak nam to było przykro, że pierwszy i ostatni raz Tata i Mama tak złą nowinę usłyszeli przyjechawszy.
Babunią miała bardzo wiele kur, i nieraz Hanka pozwoliła mnie i Saluni szukać jaj kurzych; bo kury choć nie bardzo zmyślne, bardzo są pożyteczne; prawie codzień jajka znoszą; nigdyby wszystkich wysiedzieć kurcząt nie mogły, i bardzo dobrze to Bóg urządził: bo z czegóż byłyby jajecznice, naleśniki, ciasta i inne dobre rzeczy, do których jaja koniecznie są potrzebne?
Jakie też to było dla nas szczęście, kiedy w drwalni, gdzie najwięcej kury siadywały, na drzewie w wiórach która z nas znalazła jajko. Ja raz aż siedm Babuni w fartuszku przyniosłam. Babunia za to darowała mi kurę; nigdy jej nie zapomnę. Była czarna z czerwonym grzebieniem, oczki miała jak paciorki, co drugi dzień, czasem codzień znosiła mi jajko; ale spotkało mnie nieszczęście! przytłukł ją stróż drzewem, i zdechła. Jakem też płakała! Widziałam, że w Warszawie, kiedy kto komu umarł, on kładł żałobę, ja też po śmierci mojej kury włożyłam czarną wstążeczkę; ale ponieważ kura to zwierzę, nie ma duszy, nosiłam ją tylko na uchu, i to przez trzy dni.
Nieraz chodziłyśmy z Babunią do piwnicy, tam stały dzieżki z mlekiem; Babunia zbierała z nich śmietanę dużą łyżką, a mnie i Saluni zawsze choć trochę dała skosztować. Masło codzień Hanka robiła, a my codzień piłyśmy maślankę
Niedługo też zaczęły dojrzewać truskawki, porzeczki w ogrodzie. Baby, dziady i dzieci ze wsi, zaczęły znosić poziomki; pamiętam, raz za starą wstążkę, jedna dziewczynka dała mi garnuszek jagód, właśnie to było w so-