chowane, tymże przejęte przykładem, równie były gościnne i ludzkie. Przekładały Wielkanoc nad wszystkie święta, bo Święcone zwabiało wiele gości; a rodzice chcąc ich uczyć zawczasu gościnnej uprzejmości, pozwalali im mieć także swój własny i osobny stolik. Założony bywał cały ciastami, mięsiwem; wszystko na nim było mniejsze i nie tak wykwintne, jak na rodzicielskim, ale przecież wszystko zdawało się dzieciom smaczniejsze, bo własne.
Pani Staropolska, skrzętna i gospodarna, zawczasu potrzebne przygotowania na Święta robiła. Pragnąc, żeby i córki kiedyś, tak jak ona, wszystko w gospodarstwie zrobić potrafiły, kazała im przypatrywać się tej pracy i pomagać nawet niekiedy. Nie trzeba było powtarzać dziewczynkom podobnych rozkazów; z radością odstępowały nauk i innych zatrudnień dla przygotowań Wielkanocnych. Jednak żeby nie traciły drogiego w młodości czasu, jak już cokolwiek wyrosły, co rok jedną tylko z córek przybierała Matka do pomocy, a drugim, w wolnych od nauk chwilach, przypatrywać się kazała.
W roku, o którym tu mowa, kolej pomagania Matce przypadła na trzecią z rzędu: na imię jej było Teresia. Teresia dobra była, czuła, usłużna, dowcipna, pilna i porządna; nauczyciele byli z niej kontenci i Matka z ochotą przybrała ją za pomocnicę. Ale niestety! Teresia do tylu pięknych przymiotów jedną łączyła wadę: niesłychanie była łakomą. Ta wada z pierwszego rzutu oka nie zdaje się zbyt wielką, jednak smutne miewa skutki, wielu przywarom początek daje, do wiele złego jest przyczyną, do wiele dobrego przeszkodą. Teresia nie mogła być tak dobroczynną jak jej rodzeństwo, bo wszystkie pieniądze jakie tylko kiedykolwiek dostała, na ciasteczka, jabłu-
Strona:PL Klementyna Hoffmanowa - Wybór powieści.djvu/052
Ta strona została przepisana.