Strona:PL Klementyna Hoffmanowa - Wybór powieści.djvu/098

Ta strona została przepisana.

najmłodszy, najstarszych przeganiał. Dwunastu lat nie doszedł, gdy więcej od dwudziestoletnich umiał. Właśnie w tym czasie umarł cnotliwy jego Ojciec, a Matki jedyną pociechą po tak wielkiej stracie, była mzśl, że Bóg niepospolitem dziecięciem pobłogosławił domek jej samotny. Stosownie do życzenia męża, na śmiertelnej pościeli wyjawionego, umyśliła tę drogą latorośl wyłącznie dla chwały Boga hodować, i te usta, już wymowne, poświecić opowiadaniu nauki wiary i zbawienia. Podobne rodziców zamiary, często zbyt śmiałe, tu zupełnie usprawiedliwionemi były rzadkiem usposobieniem dziecięcia, jego gorliwością w nauce, a nadewszystko czystą, łagodną pobożnością. Już on nieraz dawniej jeszcze odpowiadając na moje badania, tkliwością wyrazów, serce ostudzone wiekiem poruszył, a trafnością postrzeżeń doświadczony umysł zdziwił... Ale idźmy do nich, wiem, że miło ci będzie odnowić z niemi znajomość...« — Poszliśmy; a minąwszy piękną osadę, przeszedłszy kawał pola, stanęliśmy na wzgórzu. Sędziwy pleban zmęczył się nieco; na wzgórzu leżało kilka kamieni, usiadł na jednym, a wskazując na lewo powiedział: »O! jak mi błogo i miło patrzeć na tę okolicę... tu zdaje mi się, że wolniej oddycham. Poznajesz ten luby domek w dolinie?... »Poznaję, zawołałem, to domek Ernesta, taki sam jak i dawniej, równie skromny i chędogi; tak ogrodzony dziedzińczyk, tak zawsze dwie w okólniku krowy; drzewa tylko w sadzie i wierzby na podwórzu znacznie podrosły: zgęstniało także i to zarośle z rokiciny, które w tej nizinie za domkiem na tem bagnisku rośnie!« »Już od lat pięciu, powiedział starzec, niczyja ręka go nie przerzadza: młody Edward tylko dla zabawy czasem koszyk uplecie, i już raz śmiałem się z niego, że zręczności nie odziedziczył po Ojcu. Patrz,