Strona:PL Klementyna Hoffmanowa - Wybór powieści.djvu/099

Ta strona została przepisana.

jaki suty dym z komina się wznosi, troskliwa Matka zapewnie lekarstwo jakie synowi przyrządza; ale siądź koło mnie a dokończę ci mojej o nich powieści«... Usiadłem a szanowny mój dobroczyńca tak mówił dalej: »Edward więc uczył się w naszej szkole, i nie tylko współuczniów ale i mistrzów zaczął prześcigać. Wystarałem mu się o grecką i hebrajską biblię, a tyle pracował, że stosując je do łacińskiej, którą miał w ręku, oba te języki rozumieć zaczął. Pięknym był widok dziecięcia, dumającego głęboko nad prawdą i pięknością chrześciańskiej wiary i stosującego już jej przepisy do obrębu powinności swoich. Serce Matki rosło patrząc na takiego syna; a jeśli dumną była z cnót i nauki jego, ta duma coś bogobojnego miała w sobie, bo nie znam Matki, któraby więcej pamiętną na te słowa była: Oto dziatki są dziedzictwem Pana. Co święto bywała z nim w kościele, a ubiór jego staranny, dowodził, że go nie przeznacza do żadnego rzemiosła. — Jak dawniej prostota i oszczędność Ojca, tak wtedy wyższe Matki widoki nie uszły języka niektórych sąsiadów, za złe mieli dobrej Monisi, że się pyszni synem, że nie każe mu przerywać zarośla z rokiciny, że go na przemądrego panicza kieruje; ale już teraz przekonali się wszyscy, iż nie tylko Matka ale i parafia gdzie się rodził, chlubić się nim powinna. — Gdy trzynaście lat skończył, sam uznałem, że do wyższych szkół oddać go należało. Pojechała z nim Matka do miasta, najęła porządną izdebkę; cnotliwa Ojca praca, jej rząd i staranność, pozwoliły dosyć znaczne koszta opędzić. Dziecię o niczem innem nie myślało, tylko o nauce: Matka wzięła na siebie wszystkie kłopoty i zachody: a skromna izdebka światłem była dla niej i niebem, bo mieszkał przy niej syn ukochany, bo za jej staraniem nie