Strona:PL Klementyna Hoffmanowa - Wybór powieści.djvu/100

Ta strona została przepisana.

marniał zbiór Ojca potem jego oblany, i Bogu rosła chwała. Wszystkie przymioty umysłu i duszy młodego Edwarda, więcej nabywały dzielności; celujący we wszystkich klasach, tak co do nauki jak do obyczajów, zawsze na wszystkich egzaminach pierwsze otrzymując nagrody, po trzech latach ciągłej pracy, przyjętym został do akademii. Tam, już uczęszcza rok drugi, we wszystkich naukach i w teologii się ćwiczy; szacunek nauczycieli, uwielbienie i miłość spółuczniów pozyskał. Ale tej zimy zbyt wiele pracował, i mizernieć zaczął; troskliwa Matka wezwała najbieglejszego lekarza; ten przerwać mu kazał na parę miesięcy umysłowe prace, użyć świeżego powietrza i wiosennych leków. Przywiozła go natychmiast do rodzinnego domku, o którym ja przez ten czas miałem pieczę; już tu goszczę od trzech tygodni: dobra Monika mlekiem i ziołami syna karmi, książek mu broni, i już mu jest daleko lepiej... Mam nadzieję w tym miłosiernym Bogu, że ten młodzieniec tylu obdarzony cnotami, żyć będzie długo dla przykładu i dobra współbraci; że ten zdrój czystego i prawdziwego światła nie ustanie tak prędko... Matka sobie podobno uroiła tę obawę, obfite w nią serca matek, i zwyczajnie tak u nich bywa, że im lepsze dziecię, tem łatwiej o nie się troszczą... Lecz ile dojrzeć mogę, otóż i on; patrzaj, wyszedł z domku i siada na ławce; zdaje mi się, że książkę ma w ręku; dobra Monika musi być bardzo zajęta, kiedy tego nie upatrzyła. Idźmy przerwać mu czytanie...«.
Zeszliśmy z wzgórka, z takim pospiechem, jakiego tylko krok siedmdziesiątletniego starca dozwolić potrafił i wnet stanęliśmy koło ogrodzenia domku. Edward tak głęboko się zaczytał, że nas ani spostrzegł, ani nawet usłyszał; rad byłem temu, bom mógł się jemu dobrze