po północy; a tam odebrawszy z rąk jej chrześcijańskie błogosławieństwo, słuchał przez godzinę całą wyniosłej i męzkiej duszy rad i napomnień. I dziś kiedy już po ostateczne utwierdzenie tej cierniowej korony jechał, kiedy mu dokuczali panowie, zwłaszcza wielki hetman i prymas, i do wszystkiego co chciał przedsięwziąć dla dobra kraju, zapory mu stawiano, wstąpił umyślnie do Kromołowa, ażeby znękaną duszę wzmocnić męzką księżnej dzielnością. Od chwili przyjazdu wyglądał tajemnej i pokrzepiającej z nią rozmowy. Jedynie przez wrodzoną sobie dobroć, ukształconą jeszcze dworską grzecznością, siedział bez okazania tęsknoty i niecierpliwości przy wieczyści długiej o trzech daniach wieczerzy, z których każde po ośmnaście półmisków miało. Jedynie skutkiem tejże dobroci pozwalał na nieprzezliczone wiwaty, wnoszone ochoczo przez młodego Stanisława Tarłę, miejsce gospodarza trzymającego; i przełykał jadło i trunki, do których przymuszała go nielitościwie z jak najlepszego serca, siedząca przy nim starościna. Już kilka razy chciał się jej oprzeć, chciał talerz kopiasty paziom oddać, kwartowy puhar do góry dnem przewrócić; zwłaszcza kiedy z żalem wymawiała te słowa: »Królowi bratu już nie smakuje chleb chudopacholski«. Gwałt więc czyniąc sobie, jadł, zapijał i chwalił.
Aleć wszystko musi mieć swój koniec; skończyła się wieczyście długa wieczerza; król wstał uradowany: podziękowawszy uprzejmie siostrze, zostawił ją z panami dworskimi, którzy dopijali miodu i wina, a sam udał się z matką do jej komnaty. Ona pierwsza głos zabrała; piękna była jej mowa, godna męzkiego pióra. Mógłby kto myśleć, że Sparty córkę, lub rzymską matronę słyszy; słowa swoje opierała na przykładach,
Strona:PL Klementyna Hoffmanowa - Wybór powieści.djvu/138
Ta strona została skorygowana.