Wydęło tchnienie zapału,
A żądza w swoje własne przystroiła kwiecie...
Lecz choćby kto nie wiem jak był przekonany, że na ziemi nie znajdzie ucieleśnionego ideału, szukać go przecież nie przestanie. Potrzeba miłości jest tak potężna, że drwi sobie z przestróg zdrowego rozsądku, biegnąc w pogoń na oślep. Zapominamy o wszystkiém, pragniemy tylko zadowolnić własne swe serce, choćby świat nawet zburzyć przyszło; łudzimy się długo; mara znika — rozpaczamy...
Przeważającym pierwiastkiem w duszy naszego wieszcza było uczucie. Uczucie to okoliczności zewnętrzne w rozmaite kierowały strony. Epoka jego młodości przypada na czas reakcyi religijnéj i przeważnego panowania poezyi romantycznéj. Po wieku encyklopedystów i rewolucyi francuskiéj, kiedy starano się wszelkiemi sposobami wygubić przesądy, kiedy napadano na zepsucie kościoła i nieuctwo duchowieństwa, nastąpiło oddziaływanie w przeciwnym kierunku. Potępiano i wyklinano Woltera, Diderot‘a, Volney’a, wolnomularzów, obrzucając ich błotem, nazywając ich — wysłańcami szatana. O ile gwałtownie wyrażała się poprzednio przewaga rozumu, o tyle teraz, działając na serca, roznamiętniano uczucia.
Na szczeréj, pobożnéj Litwie, w zaściankowych zwłaszcza dworkach, niewiele zapewne słyszano o Wolterze i Encyklopedyi. W szkołach atoli ks. dominikanów musiał Mickiewicz posłyszeć pierwsze pioruny na materyalizm i wolnomyślność. Duch staréj pobożności wyniesiony z domu, wsparty ogólnym prądem ówczesnego nastroju umysłowego, działał silnie na wrażliwe jego serce. Wprawdzie na wsi „na wzgórku“ czytywał „Russa“ razem z ukochaną; ale mowa tu zapewne o „Nowéj Heloizie,”