mantyzm łączył się chętnie z katolicyzmem, o ile ten nie tamował fantastycznego rozwoju myśli i o ile obrzędami swemi dając karm wyobraźni, mógł służyć za wyborne malownicze tło dla obrazów poetycznych.
Mickiewicz miał z początku zamiar uczęszczać na wydział matematyczny; lecz niebawem uczuł się nie w swoim żywiole wśród znaków algiebraicznych; — przeniósł się więc na wydział literacki. Nie od razu się tu zapoznał z literaturą romantyczną; pierwotnie musiał się łamać z suchemi regułami rutyny klasycznéj. Nie odpowiadały one oczywiście naturalnemu pociągowi poety, nie zadawalniały jego strony uczuciowéj; to téż z całym zapałem człowieka, który długo szukał jakiéjś prawdy żywotnéj, oddał się balladowaniu: uwierzył w duchy i upiory, w niezależność i bezwarunkowość wymagań serca, w zbyt szczupłe granice naukowego badania. Przeciwstawiając się kierunkowi fizyczno-matematycznemu, który Jan Śniadecki naówczas w uniwersytecie reprezentował i rozwijał, wystąpił wprost z oświadczeniem odmienném. Nie eksperyment, nie mikroskop, nie retorta; ale zespolenie się z przyrodą, z ludźmi, może odkryć wielkie prawdy:
Czucie i wiara silniéj mówi do mnie,
Niż mędrca szkiełko i oko...
Niezadowolnienie z prawd suchych, martwych, matematycznie wykreślonych, wypowiada poeta z siłą, z przesadą nawet, unosząc się w świat fantastyczny. „Nie znasz prawd żywych, nie obaczysz cudu”[1] — woła z zapałem do badacza, robiąc alluzyą do Śniadeckiego („Widzisz
- ↑ Porównaj słowa Goethego w Fauście: Das Wunder ist des Glaubens liebstes Kind.