późniéj wygrywała Marya na fortepianie, sama dorobiwszy nuty, a mąż jéj pięknym swym głosem dalsze słowa piosenki wygłaszał:
Nie dau mnie Boh, nie dau mnie Boh,
Kaho ja chacieła!...
Sama kompozytorka nie brała bynajmniéj bardzo na seryo całéj melancholii tkwiącéj w pieśni i zawsze z tkliwością wielką była dla swego męża, który stał się jednym z najgorliwszych wielbicieli talentu Adama, broniąc go wobec Śniadeckich zarówno w Wilnie jak w Jaszunach, dopóki wszystkich przyjaciół i znajomych na wiarę swoję nie nawrócił.
Cierpienia jednak poety nie umniejszyły się przez to. Lat parę był w stanie nienormalnym; zdrowie mu nie służyło; próbował się rozerwać. W listach do przyjaciół odzywał się nieraz żartobliwie, ale były to próżne usiłowania; serce jego i cały stan duszy podobny był (wedle wyrażenia Zana) do lasu, w którym pożoga przeszła. I Marya również odczuła chwilowo silne skutki tego potężnego uczucia. Zan, który był pośrednikiem pomiędzy obojgiem i korespondencyą im ułatwiał, pisze do przyjaciół na początku r. 1823, kiedy się drukował drugi tomik poezyj Mickiewicza: „Adam cierpko do mnie piszący niegdyś za myśl w rozdziałku wywiedzioną o niestateczności uczuć człowieka, już zaprzestał korespondencyi ze mną, ma tylko z Janem (Czeczottem) drukarską... Marya czasem pisuje, spuszcza się na moje rady i niektóre usiłuje dopełniać; pocieszam ją i rozrywam rozumniejszemi rozdziałami. Byliśmy z Janem u niéj w Bolciennikach całą dobę; jéj stan uniesienia i uczuć bardzo go zajął; ja surowego przed nią udaję a pobła-