Toż samo męstwo, co Żywila, ale w objawie biernym nie zaś czynnym przedstawia Córka Tuhana, którą nam daje poznać poeta w balladzie pod napisem „Świteź“.
I znów jesteśmy w czasach pogańskich i znów car Rusi grozi Litwie zniszczeniem. Książę litewski Mendog wzywa księcia Tuhana, panującego nad Świtezią, miastem bogatém w sławne orężem ramiona i w kraśne twarze, ażeby pośpieszył na obronę stolicy, Nowogródka. Tuhan zebrał mężów pięć tysięcy, już ma wyruszyć, gdy mu bezpieczeństwo własnego miasta, niemającego innych szańców prócz piersi i mieczy rycerstwa, przyszło na myśl. Ze swém wahaniem zwierzył się córce, o twarzy jasnéj, ustach jak korale, dzielnéj i ufnéj w pomoc bożą. Córka nie wstrzymywała ojca: „Idź — mówiła — kędy sława cię woła; Bóg nas obroni; dziś nad miastem we śnie widziałam jego anioła:
Okrążył Świteź miecza błyskawicą
I nakrył złotemi pióry
I rzekł mi: póki męźe za granicą,
Ja bronię żony i córy.
Tuhan ruszył na odsiecz; a w nocy nieprzyjaciel napadł na Świteź. Wszystko co pozostało w mieście, starcy, kobiety, dziewczęta i dzieci, zbiegło się na zamek, powiadając, że lepiéj zabić się samym niż dostać się w moc wroga. Niewiasty zwłaszcza, w których wściekłość zajęła miejsce strachu, zabrały się zaraz do dzieła; zrzucają bogactwa na stosy, przynoszą żagwie, wołając: „Przeklęty będzie, kto się nie dobije!“ Córka Tuhana chciała je powstrzymać od kroku rozpaczliwego, ale napróżno: „klęczą, na progach wyciągają szyje, a drugie przynoszą topór“. Bogobojna księżniczka widzi, że zbrodnia samobójstwa spełnić się może. W głowie jéj prze-