myka się wątpliwość, co lepiéj: czy wezwać wroga i podłe przyjąć kajdany, czy „bezbożnemi wytępić się mordy?“ Wówczas myśl jéj skierowana ku niebu, strzeliła modlitwą, błagającą Boga albo o ratunek, albo o zgon rychły:
Jeśli nie możem ujść nieprzyjaciela,
O śmierć błagamy u Ciebie,
Niechaj nas lepiéj twój piorun wystrzela,
Lub żywych ziemia pogrzebie!“
Wtém nagle otoczyła ją jakaś białość, zdawało się że dzień spędza mroki nocy, a gdy spojrzała na dół, nie dojrzała już gruntu pod sobą. Miasto zapadło się w ziemi, pokryte toniami jeziora; mieszkanki Świtezi uniknąwszy zhańbienia i mordu przemienione zostały w zioła cudowne.
Białawém kwieciem, jak białe motylki,
Unoszą się nad topielą;
Liść ich zielony, jak jodłowe szpilki,
Kiedy je śniegi pobielą.
Za życia cnoty niewinnéj obrazy,
Jéj barwę mają po zgonie,
W ukryciu żyją i nie cierpią skazy,
Śmiertelne nie tkną ich dłonie.
Doświadczył tego car i Rusini; kto tylko zwabiony pięknością kwiecia, ściągnął ramię, by je zerwać, rażony był śmiercią gwałtowną. Stąd w baśniach ludu kwiaty te noszą nazwę „cary“. Córka Tuhana została boginką jeziora, które się na dawnéj posadzie miasta rozlało, została Świtezianką.
Trzecie wcielenie ideału mężnéj niewiasty i to najpiękniejsze znajdujemy w „Grażynie”.