cznie przeciw tak smutnemu objawowi powstaje, ale w motywach jéj postępowania gra rolę po części próżność:
Nie chcę, ażeby po Litwie gadano,
Że brat na brata następował zdrowie,
Wziął gardło lub dał za Grażyny wiano —
powiada na wieść o mających nastąpić układach z Zakonem, który chrzcił i łupił Litwę... Nie chce, by jéj wiano, by ona sama stała się przyczyną krwi rozlewu, ale dlaczego? — ażeby o tém nie mówiono w kraju... Myśl szlachetna — podszyta skrawkiem obrażonéj próżności... Rzucając to spostrzeżenie, nie chcemy ubliżyć Grażynie: ściśléj ją tylko charakteryzujemy. Grażyna nie jest niebianką, ale — kobietą.
Toż samo i w dalszém postępowaniu. Rachuje ona wiele na swoje wdzięki, na prośbę, na uśmiech — ale rachuje także na zwłokę: jedna chwila nic u niéj nie rozstrzyga.
Gdy przyjdzie niebezpieczeństwo stanowcze, nie znajdzie jéj przygotowaną. Wydała np. rozkaz, ażeby oddalono posłów krzyżackich, pomimo że mąż na to nie zezwolił; a gdy rozjątrzeni Niemcy byli już blizko miasta, które chcieli zdobyć szturmem, pyta się giermka: „Kędyż są posłowie?“ — na przypomnienie zaś danego rozkazu, przyznaje mu słuszność i robi uwagę: „jakże to wszystko z głowy mi wypadło...“ Są to rysy natury kobiecéj, wybornie pochwycone.
W normalnych warunkach życia była ona „panią swojéj postaci;“ w dziwnie splątanych okolicznościach, grożących burzą straszną „pomieszanie, widne w jéj osobie, do ust wyrazy nieporządne kładło.“ Wprawdzie trwało to chwilę tylko; ale zawsze istniało. Poeta, nie