dyty łona, drzemał ssąc rubinowe piersi winogrona, nie mógł o nim zapomnieć i zawołał:
Wielki grzech bez ofiary minąć bóstwo twoje!
O piękna nimfo! bądźmy nabożni oboje.
Niestety! przewodniczka chłodnym rzutem oka
Jak laską Merkurego uderza zwysoka
I duszę mą lecącą w rozkoszy raj błogi
Wypędza bez litości za nadziei progi.
Cóż opowiem wrócony do śmiertelnych kraju?
Ach, opowiem, że byłem wpół-drogi do raju,
Z duszą napoły tęskną, napoły radośną,
Słyszałem już tę rajską rozmowę wpół-głośną
I widziałem te rajskie pół-światła, pół-cienia
I doznałem, niestety, tylko pół-zbawienia...
Wyrażenia wiersza i uczucia w nim wyśpiewane są z natury poezyi przesadne nieco i nie dają zapewne prawdziwego obrazu rzeczywistości.
Jaką zaś była rzeczywistość, moglibyśmy wnosić po części z listów wieszcza naszego do księżnéj Zenejdy, gdyby drukiem były ogłoszone. Na nieszczęście, listów tych wcale nie posiadamy; a pełne czułości i troskliwego opiekowania się losem Mickiewicza wyrażenia księżnéj mogą jedynie świadczyć o stanie własnego jéj serca.
Bezwątpienia, prawdopodobną jest rzeczą że nasz poeta, ujęty jéj przyjacielskiém postępowaniem, pierwszy raz wszedłszy na dłużéj w arystokratyczne sfery, olśniony był na chwilę nowemi dla niego przedmiotami; późniéj atoli nie mógł odpłacać swojéj opiekunce uczuciami, któreby w stopniu natężenia nie pozostawały dłużnikami...
Księżna zachodząc w lata stawała się wielce pobożną, i to w duchu katolickim. Jeden z przyjaciół poety, Szewyrew, nazywa Zenejdę jego aniołem, niewiadomo, czy w przesadnéj frazeologii uczuciowéj, jaka