Strona:PL Kobiety Mickiewicza, Słowackiego i Krasińskiego (Piotr Chmielowski).djvu/079

Ta strona została uwierzytelniona.

dziwna postać. Słońce miało się już ku zachodowi; wtém z za ruin świątyni Jowisza występuje nagle cyganka, wysoka, czarna, z włosami w nieładzie, w jakimś czerwonawym łachmanie i wrzaskliwie dopomina się o jałmużnę, ofiarując się przytém przyszłość z ręki wywróżyć. Marcelina ani chce słuchać; ale Henryka porywa gwałtem jéj rękę i zarazem swoję podaje; cyganka powiada jéj, że będzie miała dwu mężów. Łatwo sobie wyobrazić zmieszanie i wstyd panienki... Przepowiednia ta sprawdziła się w zupełności... Lecz wówczas nikt w nią zapewne nie wierzył. Rozwój uczuć poety dla Henryki pozostawał w cieniu, dając znaki życia w symbolach i komplementach.
Pamiętną téż w téj sielance jest wycieczka do Albano. Poranek był prześliczny. Na niebie różowo a przezroczysto, na ziemi zielono a świeżo; wiosna przedstawiłaby się w całéj okazałości, gdyby choć jeden skowronek, choć jakikolwiek ptaszek w całéj drodze przyśpiewywał towarzystwu; ależ i drzew nigdzie nie było aż do Frascati. Zato po obu stronach gdzieniegdzie ruiny i pyszne dwa wodociągi, stary i nowy, na wysokich arkadach, które wyglądały jak szereg wspaniałych przysionków: widok zakończony górami. Damy i hr. Ankwicz jechali na osiołkach, reszta zaś towarzystwa z młodzieży złożona trzymała za cugle te górskie rumaki lub same damy podtrzymywała na siodłach z poręczami nakształt krzesełek. W Tusculum czy téż w Albano Odyniec chciał zapisać jakiś szczegół. Henryka podała mu notyskę,

    i nie chciał, chyba że się podoba nazwać improwizacyą jakie z dziesiątek konceptowych dystychów, najwięcéj stosowanych do Odyńca, a z których może kilka uszłoby na dewizę karmelkową.