Jeśli ku niebu w rozstania godzinie
Leci modlitwa za drugich zasłana;
Ach, moja pewno w powietrzu nie zginie,
Lecz imię twoje zaniesie do Pana!
Poco mi płakać i wzdychać mi poco?
Nad łzy, nad skargi ja krwawsze znam słowa,
Szaloną bólu wydobyte mocą
Z tajników duszy: bądź zdrowa, bądź zdrowa!
Me usta nieme i suche me oko!
Lecz boleść w mózgu ład myśli roztrąca,
Zgryzota w sercu utkwiła głęboko
I sen mi z powiek zgania myśl trująca.
Choć żal mną miota i rozpacz wre we mnie,
Z ust próżnéj skargi nie wybiegną słowa;
Ach! to wiem tylko, żem kochał daremnie,
I tylko szepcę: bądź zdrowa, bądź zdrowa!
Odtąd nigdy się już ze sobą nie widzieli. Historya ich uczuć na tém zakończyć się musi. Gdy Mickiewicz bawił w Paryżu, matka Henryki słała w r. 1832 list za listem, w których wyrazami pełnemi czci i przyjaźni ożywiała wspomnienia wspólnego w Rzymie pobytu, ale poeta nasz, postanowiwszy stosunek z domem hrabiowskim zerwać, nie odpisywał. Sama wreszcie panna pod datą 11 marca 1833 r. odezwała się listem naiwnie a serdecznie natarczywym: „Z smutkiem wyznać Panu muszę — pisała — iż nigdy nie spodziewałam się, byś nas Pan tyle chciał martwić milczeniem tak długiém, tak srogiém. Czyż Pan myślisz, że my mniéj od niego czucia mamy, i że takie zapomnienie od osoby, od któréj najmniéj spodziewać się go mogliśmy, nie jest nam bardzo przykrém? Ja już inaczéj tłómaczyć go nie umiem, jak przez nieregularność poczty, lub téż sądzę, że Pan zajęty swemi interesami, nie chodzisz się na